Węgry - Polska 3:3 na otwarcie eliminacji MŚ
Po niesamowitym meczu, w debiucie Paulo Sousy w roli selekcjonera, reprezentacja Polski zremisowała w Budapeszcie 3:3 z Węgrami, chociaz przegrywała 0:2 i 2:3. Inauguracja eliminacji mistrzostw świata mogła wypaść lepiej, ale w tej sytuacji remis nie jest najgorszy.
Przed meczem nasz selekcjoner powiedział, że przewagą włoskiego selekcjonera Węgrów jest to, że prowadzi drużynę już w 25. spotkaniu. Gdybyśmy nie zmieniali selekcjonera, to Jerzy Brzęczek prowadziłby Polske po raz 25... A tak mieliśmy debiutanta i to niestety dało się zauważyć.
Paulo Sousa niby nie zdecydował się na trójkę obrońców, jak to sugerowano przed meczem, ale trochę nasza defensywa została tak ustawiona, że mieliśmy trochę trzech, a trochę czterech obrońców. Mundial w Rosji pokazał, że jak defensywą nie dowodzi Kamil Glik to wśród biało-czerwonych jest spory bałagan. Sousa nie wiedział jak ważna to postać i wicekapitana drużyny posadził na ławce. Zamiast niego na środek obrony desygnował Michała Helika, dla którego był to debiut w kadrze. Jak selekcjonerem był Brzeczek to wszyscy pytali, dlaczego na lewej obronie gra Arkadiusz Reca nie Maciej Rybus. Jak przyszedł Sousa to znowu na lewą flanke poszedł Reca. Miał wreszcie zacząć błyszczeć Piotr Zieliński i robił to samo co za kadencji Brzęczka. Czyli sie chował i robił niewiele. Arkadiusz Milik w ataku miał być partnerem dla Roberta Lewandowskiego. A w pierwszej połowie może ze dwa razy jeden trafił piłką drugiego. Przy straconym golu obrona spisała się w sposób fatalny. Wojciech Szczęsny w decydującym momencie także nie pomógł. Do przerwy fatalnie to wyglądało. Fajnie słucha się pięknych słówek zagranicznego trenera. Brzmi to jakoś bardziej eksluzywnie aniżeli po polsku. Ale na boisku to zupełnie nie wyglądało. Przynajmniej do przerwy.
W drugiej połowie miało być lepiej, ale zamiast tego znowu bardzo szybko straciliśmy bramke. Po fatalnej postawie Bartosza Bereszyńskiego z Michałem Helikiem.
Wtedy Sousa jakby przyznał się, że kompletnie nie miał rozeznania w tym, co w naszej drużynie jest dobre. Przede wszystkim na boisko wszedł Glik (zamiast Helika). I w ogóle od razu mieliśmy aż trzy zmiany. Wówczas zdarzyło się coś niesamowitego. Po dośrodkowaniu Kamila Jóźwiaka do siatki trafił Krzysztof Piątek - obaj przed chwilą zameldowali się na boisku. Dwie minuty później to Jóźwiak finalizował i nagle zrobił sie remis.
A jak już zdawało się, że mamy to, no to wtedy znów zachowała się fatalnie polska obrona, ze szczególnym uwzględnieniem Arkadiusza Recy (zaraz zszedł z boiska, zmienił go Maciej Rybus).
Na szczęście po dośrodkowaniu Bartosza Bereszyńskiego odnalazł się Robert Lewandowski. Przyjął piłkę, zwiódł obrońców i kropnął w lewy górny róg bramki, lewą nogą. Jak przystało na najlepszego gracza świata.
W zamierzchłych latach 80. Polacy przegrali w Budapeszcie 3:5, by potem u siebie wygrać 3:2.w eliminacjach mistrzostw Europy. Teraz zapowiada się na podobne bilanse. W 93. minucie Węgier dostał czerwoną kartkę jednak było już za późno na udokumentowanie przewagi.
Tak czy inaczej, debiut Sousy powodu do optymizmu nie daje. Nie tak to miało wyglądać.
Ale jest remis. Niech będzie.
WĘGRY – POLSKA 3:3 (1:0): Sallai (6.), Szalai (52.), Urban (78.) - Piątek (58.), Jóźwiak (60.), Lewandowski (82.).
Skład Polaków: Szczęsny - Bereszyński Ż, Bednarek, Helik Ż (58. Glik), Reca (79. Rybus) - Szymański (58. Jóźwiak), Krychowiak, Moder (58. Piątek), Zieliński - Milik (84. Grosicki), Lewandowski.
Pozostałe mecze naszej grupy: Anglia - San Marino 5:0 (3:0), Andora - Albania 0:1 (0:1).