W piątek 14 Kwietnia na ekrany irlandzkich kin wejdzie film FILIP
Produkcja nakręcona na podstawie powieści Leopolda Tyrmanda, okazała się wielkim sukcesem wśród krytyków i widzów. Film, w reżyserii Michała Kwiecińskiego zdobył Srebrne Lwy na 47. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych a teraz wreszcie trafia do szerokiej dystrybucji w Irlandii.
Reżyser Michał Kwieciński, znany z takich filmów jak "Jutro idziemy do kina " czy "Miłość jest wszystkim ", z powodzeniem przeniósł na ekran świat powieści Leopolda Tyrmanda. Dzięki temu udało mu się stworzyć wciągającą i poruszającą opowieść, która wzbudziła wiele emocji wśród widzów.
Tytułowy protagonista powieści i filmu jest Polakiem żydowskiego pochodzenia, który w czasie II wojny światowej ucieka z Polski do Niemiec. Tam udaje Francuza i pracuje jako kelner w jednym z najlepszych hoteli we Frankfurcie. Filip nie jest bohaterem w patriotycznym rozumieniu tego słowa. To cynik i kosmopolita, niezdolny do głębszych uczuć i zakochany w sobie przystojny prowokator. Stracił w getcie wszystkich bliskich, a teraz chce tylko przetrwać na terytorium wroga. Beztrosko korzysta więc ze wszystkich uroków życia otoczony luksusem, pięknymi kobietami i przyjaciółmi z całej Europy. Jednak gdy wojna zaczyna zbierać krwawe żniwo wśród najbliższych mu osób, ten misternie zbudowany świat, który go otacza, rozsypuje się jak domek z kart.
W tytułowego bohatera w filmie wcielił się Eryk Kulm jr, który za swój występ zbiera doskonałe recenzje. „Był dla mnie kandydatem jedynym i oczywistym. Castingu nie było, bo nie wyobrażałem i nie wyobrażam sobie nadal innego aktora w tej roli. Ma wszystkie cechy Filipa z powieści Tyrmanda. Inteligencję, wdzięk, poczucie humoru, urodę, zna kilka języków, ma wykształcenie muzyczne” – zachwala Kwieciński. Aktor poświecił na udział w projekcie prawie rok życia. „Musiał nauczyć się całej roli po niemiecku (tego języka akurat nie znał), wyszlifować francuski, przytyć 10 kilogramów, nauczyć się tańczyć, stepować i boksować. Kiedy stawał się Filipem, nigdzie nie występował, nie brał udziału w zdjęciach. Wyłączył się z życia dla roli w tym filmie” – wylicza reżyser. Poświęcenie zaowocowało Nagrodą im. Zbyszka Cybulskiego dla młodego aktora wyróżniającego się wybitną indywidualnością.
Zdjęcia do filmu kręcono w kilkunastu lokalizacjach na terenie całej Polski. „Eryk Kulm jr w jednej ze scen wychodzi z pokoju w Warszawie, idzie korytarzem we Wrocławiu, wchodzi do części hotelowej w Bożkowie, idzie do kuchni i restauracji w studiu w Warszawie, przechodzi przez salę balową w Toruniu, wychodzi na ulicę we Wrocławiu i kończy nad basenem w Jeleniej Górze. W takim pasażu, choć plany zdjęciowe się zmieniają, aktor musi iść cały czas z tą samą energią i w tym samym stanie psychicznym. To nie było łatwe. Zrywały się huragany i reflektory spadały z podnośników, temperatura w basenie wynosiła 11 stopni, lał deszcz i zalewał dekoracje, a chcieliśmy atmosfery upalnego lata. Kręcenie sceny balu trwało do szóstej rano, dwadzieścia godzin i uczestnicy balu nagle – jakimś nadludzkim wysiłkiem – powtórzyli po raz ostatni układ taneczny z największą możliwą energią i bez narzekania. Ten film powstawał dzięki wielkiemu zaangażowaniu i chęci walki z przeciwnościami losu całej ekipy. Do ostatniego klapsa. A tempo było mordercze” – relacjonuje Kwieciński.