Opowieść o Mateuszu Dopieralskim, czyli Vito Bambino
Z Vito Bambino zetknąłem się dzięki moim młodszym kolegom z Radia Wnet, kiedy zaintrygowały mnie nagrania prezentowanej przez nich formacji Bitamina. Bliżej jego osobą i twórczością zainteresowałem się po wywiadzie, którego Vito udzielił Bartoszowi Boruciakowi w audycji Radia Wnet „Na Rapie”.
Mateusz Dopieralski (bo tak naprawdę nazywa się Vito Bambino), rocznik 1989, opowiadał wówczas o najnowszym długograju Bitaminy „Kwiaty i korzenie”. I ta rozmowa zapadła mi na długo w pamięć. Potem były i moje z nim rozmowy, prezentacje albumów w autorskich programach czy to w Polsce, czy w irlandzkiej rozgłośni NEAR FM. Vito wydał dwa znakomite solowe albumy – „Poczekalnię” i „Pracownię”. Zaś ponad rok temu, 9 lipca, dał wspaniały, niezapomniany koncert z zespołem w Amfiteatrze im. Czesława Niemena.
To, co mnie urzeka w jego twórczości, to przede wszystkim normalność i brak objawów uderzeń „sodówki” do głowy. Jego przekaz jest świeży i młodzieńczy – w połowie buntowniczy, w połowie zaś naiwny i nieco sentymentalny. Ale taka jest młodość i poszumy dzieciństwa, które skończyły się z chwilą, gdy zmarł jego ojciec, a Mateuszowi „Vito” urodziło się dziecko.
W finale ostatniej solowej płyty „Pracownia” (2023) wyśpiewuje w piosence „Te same błędy co starzy” w przejmujący sposób takie oto słowa:
Bo złoto mniej waży, mniej waży niż Ty
Rzeczy niе do sprzedaży, a kraść odradzałbym
Te same błędy co starzy
Tak dla samej zasady
Niezwykła w jego twórczości (i wiem, że nie jestem w tej opinii odosobniony) jest mistrzowska umiejętność docierania do słuchacza naturalnością przekazu zbitą z rzetelnością i poruszenie szczególnie w nas, Polakach, tej nieuchwytnej, mam tylko dobrze znanej nuty. Śpiew Vito ma znamiona czegoś wyjątkowego. Łączy melancholię naszego słowiańskiego, polskiego genu z obcym nam jako nacji luzem, pewną formą swobody i pokonaniem strachu, aby swój indywidualizm ustawić na postumencie pomnika przyszłości. Od Vito Bambino możemy się uczyć tego, jak strząsnąć z siebie ów polski rak czucia się gorszym, nieudanym i niespełnionym. I czyni to, jako twórca i jednocześnie tworzywo, lekko, bez zadęcia i bicia w dzwon patetycznego dydaktyzmu, który często w innych muzycznych projektach bije głucho, pusto i pozbawiony jest pierwiastka prawdziwego życia.
Vito Bambino jest przede wszystkim szczery. Nigdy nie wstydził się swoich śląskich korzeni, choć wychował się, dorósł i został aktorem w Niemczech. Być może stąd wie, że nic nie jest „tylko białe” albo „jedynie czarne”.
Jako jeden z nielicznych rodzimych twórców potrafi być krytyczny nie tylko wobec świata, ale przede wszystkim wobec siebie i nas, jako dość skomplikowanej nacji:
Jestem Polak, śpiewam sto lat
Naszego króla narodowego ojcem był stolarz (Jezus)
Ja zawsze ponad – mnie nie przekonasz
Twoja culpa, jeśli ze mną tańczy Twoja żona
Lubię klaskać, gdy sprowadza mnie na ziemię pilot
Życie w zastaw za Twoją miłość dam
Kotku, nastaw na palnik jak najszybciej bigos
Szczyptę masła i melancholijny stan
(…) Pozwól, że ja oberwę za wszystkich obelgi i pstryczki
My sami sobie winni
Podpieramy ściany, kiedy inni tańczą cały dzień i noc
I nigdy nie jest im wstyd
To słowa z utworu „Cyber PRL” z krążka „Pracownia”. Jak go nie cenić, kiedy z dystansem, trochę ironicznie, ze szczyptą uśmiechu z naszych przywar, daje gorzki, ale jakże prawdziwy obraz nas, Polaków. Mateuszu – Vito! Chociażby za ten wielowymiarowy tekst o diagnozie polskiego stanu ducha nagroda Fryderyka należała ci się! Koniec i kropka. Być może my, emigranci, tak dobrze rozumiemy Vito Bambino, który w wielu wywiadach podkreśla, że jest „wiecznie pomiędzy”. W wywiadzie z Katarzyną Piątkowską dla „Vivy” powiedział tak:
"Jestem wiecznie właśnie pomiędzy. Językami, bo z żoną rozmawiam po niemiecku, a z synem po polsku. Krajami, bo urodziłem się w Polsce, ale od drugiego roku życia mieszkałem w Niemczech. Z tego też powodu jestem niemieckojęzycznym aktorem i polskojęzycznym tekściarzem i wokalistą. Jestem Ślązakiem obecnie mieszkającym w Warszawie. Wiesz, że mój pierwszy solowy album miał się nazywać „Bezpański kot”? Czułem się bezpański, ale w dobrym kontekście. Czułem, że zamknięcie się tylko na Niemcy albo tylko na Polskę jest dla mnie niewystarczające, że granice mnie nie interesują."
Od niepamiętnych czasów mawiam i piszę, że dobra muzyka potrzebuje dobrych opowieści o wykuwaniu charakteru, ducha i ciała człowieczego w sytuacjach i środowisku, które nie dają wiecznego słońca, radości i trwania bez kłopotów i dylematów. I tutaj upatruję owego blasku!
Siła i moc albumu „Pracownia”
Ale nie byłoby tego albumu, gdyby nie poprzednia solowa płyta Vito Bambino „Poczekalnia”. Na tej płycie nagranie niezwykłe „Je suis Polonais” / „Jestem Polakiem”. Mimo że Vito tyle lat mieszkał poza Polską, to wciąż nazywa ją swoją ojczyzną! Choć postrzega siebie jako mieszkańca świata, to w przeciwieństwie do rzeszy owych młodych, wyzwolonych i liberalnych jest dumny ze swoich polskich korzeni. W jego piosenkach słychać polską sentymentalność spowitą smutną melancholią, ale i rozpierającą wręcz emocjonalność i pęd życiowy.
Ten gen ojczyźniany nie przeszkadza mu jednak mówić, śpiewać, pisać o naszych wadach i przywarach, które niczym jesienne błoto przyklejają się do naszych narodowych szat. Inni spoza ram Bałtyku i Tatr, Bugu i Odry widzą to wyraźniej, jaskrawiej, bo rzuca się w ich oczy bardziej niż to, co w nas dobre, prawe i nadzwyczajne:
Ojczyzno
Przed tobą długi marsz
Zostały ci drobne, postawiłabyś mi drugi barszcz
Albo olej, widzę tanie szlugi masz
Zresztą jedno z pięciu uszek na talerzu gubi farsz
A ja wiem, że w środku jesteś piękna
Białko na twardo – w środku miękka
Młody, choć naiwny buntownik śpiewający w Bitaminie stał się – jak mniemam nawet wbrew sobie – ważnym podmiotem muzycznego głównego nurtu w Polsce! Tę drogę wyśpiewał sobie w przejmującym nagraniu formacji Bitamina „Droga”:
Idę i idę, i idę, i idę już dobre parę lat, wprost przed siebie.
Krok za krokiem, za krokiem, za krokiem, przede mną drogi szmat, wprost przed siebie.
Przez aleje trójlistnej koniczyny i przez pokrzywy moja droga prowadzi mnie.
Przez ulicę i rzekę i góry,
i chyba siły już braknie w kościach
Za naiwność jednak się płaci, szczególnie pływając w basenie pełnym rekinów. Boleśnie się o tym przekonał, kiedy otrzymując osiem nominacji do nagrody Fryderyka, w tym m.in. w kategoriach „album roku indie pop”, „autor roku” i „artysta roku” nie otrzymał nawet jednej statuetki! Po ceremonii (dodam od siebie po redaktorsku i muzycznie – bardziej niż dziwnej i ze znakomitą większością nietrafionych decyzji akademii) Vito Bambino dał upust swojemu rozczarowaniu w mediach społecznościowych. Miał do tego absolutne prawo! To nie on podbijał rytm na bębenku splendoru i nadmuchiwał „balonik oczekiwań”, lecz czynili to nieustannie nieuczciwi koledzy z branży i media. Tuż po gali Fryderyków Vito gorzko napisał: „Dałem się omamić. Nawet czułem jakiś rodzaj dumy. Dosłownie na moment opuściłem gardę tylko po to, by dostać plombę prosto w ryj. W sumie to bardziej serię uderzeń”.
Szczere słowa i prawdziwe. Wreszcie ktoś wygarnął naszej muzycznej akademii wprost to, o czym mówię i piszę od dawna! Dwulicowość, kolesiostwo, kunktatorstwo i ustawki „wielkich” kosztem niezależnych, którzy biją tych „wielkich” często małym palcem! Vito, chłopaku! Niepotrzebnie przepraszałeś za swoje słowa: Kończąc już definitywnie moją przygodę z Fryderykami i komentowanie tego, przepraszam wszystkich, których uraziłem postem obok, nie zamierzam go usuwać, żeby mi przypominał moje mało eleganckie zachowanie po przegranej.
Owa sytuacja była zaczynem do napisania kilku ważnych i cierpkich słów o branży muzycznej w Polsce przez mojego przyjaciela Piotra Banacha, założyciela i twórcy potęgi legendarnego zespołu Hey, nie mniej kultowego Indios Bravos i obecnie połowy składu duetu BAiKA. Zacytuję tutaj słowa Piotra: Hm… mój szacunek, który miałem, nie powiem, olbrzymi dla ludzi z tego środowiska z biegiem lat erodował, korodował, aż rozsypał się w pył. Znam wielu muzyków, dziennikarzy, menedżerów, ludzi z techniki. Jestem im winien wdzięczność i będą ją mieli dopóki starcza demencja nie namiesza mi w głowie, bo wspierali mnie i wspierają nadal. Wspieram od zawsze Piotra Banacha, tak jak cenię to, co robi Vito Bambino. Szczerość, wierność sobie i ideałom to brzemię, które warto nieść, pamiętając finał wiersza mistrza Zbigniewa Herberta „Przesłanie Pana Cogito”.
Vito Bambino w Dublinie!
Czytelniczki i Czytelnicy miesięcznika MiR! Jeżeli chcecie spotkać artystę, który Was rozumie, jest szczery i empatyczny (nie tylko na pokaz), a jako emigrant wie, co to otwarcie na świat, ale i poczucie rozdarcia i tęsknoty, to obowiązkowo powinniście zobaczyć go na żywo. Taka okazja nadarzy się w Dublinie. Vito Bambino z zespołem da koncert w niedzielny wieczór 15 września na scenie kultowego Button Factory, w samym sercu Temple Bar (Curved Street, Dublin 2). Artysta urzeknie Was nie tylko szczerością, co powtarzam bezustannie – u niego nie ma fałszywej nuty ani odpustowych zagrywek pod publiczkę. Taki był i jest w Bitaminie, taki też jest solo jako Vito Bambino. Co warte podkreślenia, na drodze solowej od lat towarzyszą mu ci sami muzycy.
Niektórzy piszą, że Vito Bambino nagrywa i pojawia się u boku Sanah, Dawida Podsiadło czy gwiazd pod szyldem „Męskiego Grania”. Ja widzę to zgoła inaczej. To wspomniani artyści grzeją się u boku Vito Bambino, zaś cyrk zwany „Męskim Graniem” złapał trochę świeżości właśnie dzięki Mateuszowi Dopieralskiemu!
Polecam pójście na koncert Vito i obowiązkowe nabycie krążka „Pracownia”. Ciekawi mnie tylko, kto zaśpiewa z nim w nagraniu „Futurismo”. Ta pieśń jest pięknie skrojonym szlagierem, który śmiało nazywam najwyższym kunsztem piosenkarstwa. Delikatność, gracja i eteryczność wokalna = znakomitość. I jeszcze Vito Bambino, który usunął się na drugi plan, kierując światło reflektorów na postać damy polskiej sceny – Ewy Bem.
A Wam, Czytelniczki i Czytelnicy, dedykuję dwuwiersz z tej piosenki. Dwie linijki, a jakie ważne:
Cóż za przypadek, że żyjemy
cóż za wypadek przyjemny, że aż tak
15/09 Dublin Button Factory
Bilety www.koncerty.ie
Tomasz Wybranowski, czyli Wybran