Irlandia głosowała w referendum
Mieszkańcy Irlandii w piątek głosowali w referendum dotyczącym spraw związanych z rodziną. Wyniki poznamy niedługo.
Pierwsze pytanie dotyczy tego, czy wykreślić z ustawy zasadniczej zapisy, że podstawowa rola kobiety to wypełnianie "obowiązków domowych". Konstytucja mówi, że ta rola jest "niezbędna dla osiągnięcia wspólnego dobra". Co więcej, kobieta nie powinna podejmować płatnej pracy, jeśli miałoby to prowadzić do "zaniedbywania obowiązków domowych".
Zapis o obowiązkach domowych jest według krytyków seksistowski i przestarzały. - To nie państwo powinno dyktować kobiecie, gdzie jest jej miejsce - przekonywał minister ds. równości Roderic O’Gorman. Według obrońców zapis podkreśla rolę kobiety i macierzyństwa, a konstytucja w innym miejscu mówi o równości. Konserwatyści niepokoją się próbami "wygumkowania" z konstytucji wzmianek o kobiecie i macierzyństwie.
Ale podziały przebiegają w poprzek lewicy i prawicy. Sojusz zawierają często feministki i środowiska ultrakonserwatywne. Wszystko przez to, że centroprawicowy rząd połączył tę kwestię z próbą dodania do konstytucji zapisu podkreślającego rolę rodziny w opiece nad starszymi i deklaracją, że państwo powinno "podejmować wysiłki", by ją wspierać. Zdaniem krytyków - i liberalnych, i konserwatywnych - to umycie rąk ze strony państwa, które w starzejącym się społeczeństwie powinno wykazywać większą troskę. Według organizacji "Equality Not Care" propozycja to dyskryminacja osób z niepełnosprawnościami i ageizm, a także seksizm. W praktyce bowiem większość opiekunek to kobiety, a - według krytyków - zapis pozostawiałby je samym sobie. Rząd przekonuje, że to nieporozumienie i chodzi tylko o zmianę "archaicznych sformułowań". Część środowisk liberalnych apeluje, by mimo wszystko zagłosować na "tak". Bo głos na "nie" oznacza utrzymanie fragmentu o roli kobiety w domu.
Drugie pytanie dotyczy tego, czy poszerzyć definicję rodziny. Konstytucja mówi, że opiera się ona na małżeństwie, a według propozycji opierałaby się na "małżeństwie lub innych trwałych związkach". Krytycy - głównie konserwatywni - niepokoją się np. że zmiany otworzą szerzej drzwi dla imigrantów i wprowadzą chaos np. w prawie dziedziczenia czy własności oraz podkopią tradycyjne instytucje.
Zwolennicy mówią, że to tylko odbicie stanu faktycznego: np. tego, że często dziecko wychowuje samotny rodzic.