Polska jedzie na Mistrzostwa Europy. Walia - Polska. 4:5 w karnych
Polscy piłkarze po raz piąty z rzędu pojadą na Mistrzostwa Europy - do Niemiec w czerwcu. Po bardzo wyrównanym, bezbramkowym spotkaniu na stadionie w Cardiff drużyna Michała Probierza wygrała z Walią po karnych 5:4.
Przez dużą część pierwszej połowy gra była wyrównana, ale występujący tym razem na biało Polacy wyglądali nieco lepiej. Mało brakowało Karolowi Świderskiemu, by dojść do fajnego zagrania Bartosza Slisza, zza pola karnego walił mocno (ale też mocno niecelnie) Jakub Piotrowski. Walijczycy mieli główkę Bena Daviesa niewiele ponad poprzeczką. Ale mimo niezłego poziomu strzałów celnych brakowało.
I nagle 13 sekund po chwili, gdy zegar odmierzył 45. minutę (od jakichś dziesięciu minut lepiej z kolei wyglądali gospodarze) nasza obrona przysnęła i Davis - znowu głową - nie dał szans Wojciechowi Szczęsnemu. Stadion zdążył eksplodować z radości jednak przedwcześnie. Włoski sędzia Daniele Orsato musiał przyznać rację asystentowi. Walijczyk był na nieznacznym spalonym. Czasem trzeba mieć szczęście.
Natomiast gra wyglądała na ostrą, za to sędzia nie pokazał żółtej kartki nikomu.
Druga połowa zaczęła się źle dla Polaków. Moore po wolnym świetnie przymierzył głową i wtedy Szczęsny się spisał, wybijając piłkę zmierzającą pod poprzeczkę. Oficjalnie był to pierwszy celny strzał w meczu. Minutę później pierwsza żółta kartka - dla Piotrowskiego. W 55. J. James też dostał. Ale dopóki nie było czerwonej, to nie w kartkach różnica.
Po rożnym Piotra Zielińskiego z kolei wysoko nad bramką główkował Robert Lewandowski. Za chwilę Szczęsny wybijał Walijczykowi piłkę już za naszym polem karnym i został mocno trafiony. Ale wstał i graliśmy dalej.
W 66. minucie po rzucie rożnym Jakub Kiwior z szóstego metra mógł trafić w bramkę - ale nie trafił.
Michał Probierz nie zmieniał, aż w 79. minucie zrobił od razu dwie roszady. Nieoczekiwaną w obronie - za Jana Bednarka (okazało się, że kontuzja) wszedł Bartosz Salamon, a do ataku za Świderskiego pojawił się Krzysztof Piątek.
W 90. Lewandowski z dystansu. Z metr obok. Już po tzw. regulaminowym czasie Kiwior odepchnął Moore’a w polskim polu karnym. Gdyby to była gra towarzyska, to może gospodarzom należałby się rzut karny. Ale w takich meczach sędziowie karnych nie dyktują.
I 90 minut poszło. Walijczycy w sumie oddali chyba trzy celne strzały, chociaż ledwie jeden groźny (do tego prawie zdobyli gola), Polacy celnego ani jednego. Natomiast - dogrywka.
W pierwszej części lepiej wyglądali Walijczycy, potem Polacy. W 99. Piotrowski świetnie strzelił, ale tuż obok. Na drugą połowę dogrywki nie wyszedł (zamiast niego Taras Romanczuk). Wcześniej Zielińskiego zmienił Sebastian Szymański.
W drugiej części lepsi Polacy. I niby strzał (bo słaby, jakby dośrodkowanie) Frankowskiego. Jednak celny. I w doliczonym czasie dogrywki za drugą żółtą kartkę czerwona dla Walijczyka, co już nie miało znaczenia.
Tak czy inaczej, aby awansować trzeba było to zrobić po serii rzutów karnych. Wyglądało to następująco.
Robert Lewandowski - gol, Davies - gol, Sebastian Szymański - gol, Moore - gol, Przemysław Frankowski - gol, Wilson - gol, Nicola Zalewski - gol, Williams - gol, Krzysztof Piątek - gol, James – broni, Wojciech Szczęsny.
Po to, aby w finałach Mistrzostw Europy zagrać w grupie z Francją, Holandią i Austrią. Ale kto wie, co się wydarzy?
W pozostałych dwóch meczach barażowych - Gruzja (którą Polacy za czasów Adama Nawałki zlali w eliminacjach dwa razy po 4:0) po bezbramkowym remisie wyeliminowała Grecję 4:2 w karnych. Natomiast Ukraina (jako gospodarz grająca we Wrocławiu) przegrywała do przerwy z Islandią 0:1, ale wygryła 2:1 i też awansowała.
WALIA - POLSKA 0:0. Karne 4:5.
Skład Polaków: Szczęsny - Bednarek (79. Salamon), Dawidowicz, Kiwior - Frankowski, Slisz, PiotrowskiŻ (106. Romanczuk), Zieliński (100. S. Szymański), Zalewski - Lewandowski, Świderski (79. Piątek).